Mam wrażenie, że już kiedyś
opowiadałam o tym jak robię gołąbki. Nie mogę jednak odnaleźć, więc moje
wrażenie osłabło. W najgorszym wypadku będę się powtarzać. W moim wieku nie
takie znowu dziwne.
Gołąbki wcale nie są trudne.
Trochę pracochłonne, ale to obiad na dwa dni, który po odgrzewaniu zyskuje na
aromacie.
Teraz, zimą robię gołąbki z
włoskiej kapusty, bo oddzielenie liści białej kapusty jest trudne.
Poza kapustą trzeba zgromadzić:
- 0,5 kg mięsa mielonego,
najlepiej mieszanego
- 100 – 150 g ugotowanego, ale nie
rozgotowanego ryżu
- 2 spore cebule
- kilka suszonych grzybów
(niekoniecznie, ale miło by było)
- 1-2 ząbki czosnku
- koncentrat pomidorowy
- 2 kostki rosołowe (można
pominąć i zastąpić tylko solą)
- 1 płaska łyżeczka cukru
- olej
- łyżka smalcu
- przyprawy: sól, pieprz w ziarnkach,
ziele angielskie, pieprz mielony, trochę ostrej papryki, 2 listki laurowe.
Kapustę obieramy z
wierzchnich liści. 4 z nich myjemy, a ich twarde środki rozbijamy tłuczkiem. Posłużą
do wyłożenia garnka, w którym będą się piec gołąbki, a dwa kolejne do
przykrycia ich z wierzchu. Grzybki suszone zalewamy w kubeczku gorącą wodą
(tyle, by je przykryć)
Następnie ostrym nożem
nacinamy głąb w kapuście tak, by można było uwolnić pojedyncze liście. Zagotowujemy
duży gar wody, zmniejszamy pod nim grzanie i pooddzielane liście wkładamy do
wrzątku na kilka minut. Muszą nieco zmięknąć.” Nieco” to jest dobre określenie,
bo chodzi o to, by potem w czasie duszenia kapusta się nie rozpadała, a teraz liście
mają zyskać elastyczność tylko.
Wyjmujemy liście na duże
sito, ale wodę zostawiamy – wykorzystamy ją do zrobienia sosu. Liście stygną, a
w tym czasie robimy farsz. Surowe mięso wkładamy do miski, dodajemy ryż oraz
drobno krojoną, zeszkloną cebulkę wraz z olejem, płaską łyżkę koncentratu
pomidorowego, sól, pieprz mielony. Wszystko dokładnie mieszamy, najlepiej wyrabiając
ręką.
Teraz, w innym garnku
przygotowujemy sos. Sosu musi być dużo, by zakrył wszystkie gołąbki (ja
zrobiłam 15 gołąbków i do tego 3
litry sosu).
Rozpuszczamy smalec (może być
olej, ale jak wszyscy wiedzą kapusta wszelka lubi smalec, choćby odrobinę),
wrzucamy cebulę pokrojoną w pół plasterki i dwa ząbki czosnku w całości. Gdy
się zeszkli, dodajemy 3 spore, kopiaste łyżki koncentratu pomidorowego,
łyżeczkę cukru i zasmażamy. Gdy zaskwierczy wlewamy grzybki z wodą, a jeśli ich
nie mamy to od razu troszkę wody, która została z parzenia kapusty, dokładnie
mieszamy, dodajemy wszystkie pozostałe przyprawy, wraz z kostkami rosołowymi i
uzupełniamy wodą od kapusty do żądanej objętości (jak zabraknie, to zwykła woda
też styknie). Gdy wszystko zawrze smakujemy, doprawiamy (trochę za słono,
trochę za kwaśno, trochę za ostro, bo w czasie duszenia kapusta wchłonie
przyprawy i gołąbki mogą okazać się za mdłe). Zagęszczamy nieco sos mąką
rozrobioną z zimną wodą, zagotowujemy i gorącym sosem zalewamy gołąbki w brytfannie.
Na wierzchu układamy dwa pozostałe wierzchnie liście kapusty,
naczynie
przykrywamy i wstawiamy do nagrzanego do 180 st. C piekarnika na 60 minut. Zmniejszamy
grzanie do 150 st.
C i zostawiamy jeszcze w piecu na 15-20 minut.
Gotowe! Można podawać z
ziemniakami lub chlebem.
Gołąbki dają się zamrażać
(zawsze dodać trochę sosu), jak wszystkie dania z kapusty.
Bardzo smacznego. No i jutro
nie musicie gotować w ogóle, bo macie obiad na dwa dni. I nikt nie zarzuci, że
obiad gorszy, bo odgrzewany. Wręcz przeciwnie.
Gołąbki też robię z włoskiej, chyba, że jest młoda kapusta, a na jutro mam Twoje hamburgery. Oni już przebierają nogami ;o) Mam nadzieje, że wyjdą ;o)
OdpowiedzUsuńNie mają wyjścia! ;-))))
OdpowiedzUsuńGenialne w swej prostocie, rzucone na grilla. Rodzina w komplecie dyga przed Tobą z wdzięczności. Dziękijakniewiemco ;o)))
UsuńNo to ja się cieszę jak nie wiem co!;-)))))
Usuń