Proste jak nie wiem co! Ale może jakiś szczegół zadecyduje o smaku wigilijnego dania?
Najlepszy niby świeży, kupowany w
żywej postaci. Ale nigdy nie wiadomo z jakiej hodowli, z jakiego
kraju….no nie da się posmakować przed zakupem . Spokojnie można kupić
zamrożonego, porcjowanego karpia.
Rozmrażamy pomału, najlepiej w
lodówce. Kawałki obsuszamy ręcznikiem papierowym. Solimy, oprószamy
pieprzem. Kawałki wkładamy do jakiegoś naczynia i przekładami dużą
ilością cebuli, krojonej w półplasterki. Wstawiamy do lodówki na
przynajmniej 3 godziny. Następnie usuwamy cebulę, otaczamy każdy kawałek
w mące i smażymy na złoty kolor. Najlepiej w dużej ilości, dobrze
rozgrzanego oleju. Gdy tłuszcz jest dobrze rozgrzany (czyli na
rozgrzewającą się patelnię sypniemy mąką natychmiast skwierczy) ryba
„nie napije się” wcale tłuszczu, za to natychmiast zamknie się to, co
najsmaczniejsze w środku.
Zrumienione kawałki układamy na
blasze. Na każdy kawałek kładziemy kawałeczek masła, posypujemy płatkami
migdałów) i wsuwamy do gorącego piekarnika (175 st. bez termoobiegu).
Skwierczy, znaczy jest gotowy po 15 minutach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz