To
jest kotlet z tajemnicą. Normalnie i we wszystkich przepisach robi się
go z płata filetu z kurczaka, w który zawija się masło, a w oryginale
także natkę pietruszki. Następnie panieruje w rozmąconym jajku i bułce
tartej, a później smaży na głębokim tłuszczu.
Bardzo
dawno temu szef kuchni jednej z najstarszych restauracji w Poznaniu
zdradził mi jak zrobić, by de volaille był absolutnie kruchy, absolutnie
bez powięzi i…..cudny absolutnie.
Bardzo Was lubię, więc tajemnicą się podzielę.
Na 4 sztuki de volaille potrzeba:
- 2 piersi z kurczaka (dokładnie obrane z powięzi, tłuszczy, więzadeł)
- sól, pieprz
- 2 rozbełtane jajka
- bułka tarta
- ½ kostki masła, dobrze zmarznięte w lodówce (nie zamrożone, ale twarde)
- ewentualnie gałązki zielonej pietruszki (Synowej nie polecam, bo syn nie lubi;-)))
- olej (ok. 10 cm wysokości garnka)
oraz najlepiej żeliwny garnek, niezbyt duży, ale o wysokich ściankach
Tajemnica
to nie rozbijanie piersi, a …zmielenie ich. Mielone mięso z piersi
kurczaka ma to do siebie, że po krótkim wyrobieniu go ręką bardzo się
lepi. To zmielone mięso solimy, dodajemy pieprz mielony (niekoniecznie).
Przygotowujemy dwie miski. W jednej roztrzepujemy dwa jajka, a do
drugiej wsypujemy sporo bułki tartej. Następnie moczymy zimną wodą
drewnianą deskę do krojenia. Moczymy ręce, także zimną wodą i ¼ porcji
zmielonego mięsa najpierw zbieramy w dłoniach w kulkę, a następnie
rozkładamy na desce tworząc prostokąt, niezbyt cienki. Układamy słupek
masła (dla matematyków: ¼ z pół kostki) i gałązkę pietruszki
(ewentualnie) Podważając mięso zwyczajnie oblepiamy masło mięsem, dbając
by w miarę równą grubość tworzyło i nigdzie masło nie przebijało.
Obracając w dłoniach tworzymy walec, który wkładamy od razu do miski z
jajkami i po kilku lekkich obrotach, gdy cały kotlet jest umazany,
przekładamy do miski z bułką tartą. Otaczamy w bułce. Po wyjęciu można
jeszcze poprawić kształt i odkładamy na talerz. Tak samo postępujemy z
następnymi trzema porcjami mięsa, za każdym razem najpierw moczymy deskę
i dłonie zimną wodą. Wbrew pozorom wszystko trwa góra 10 minut.
Gotowe,
acz jeszcze surowe de volaille wstawiamy do lodówki na jakieś 15 minut.
W garnku rozgrzewamy, niezbyt gwałtownie olej. Gdy jest naprawdę gorący
(wrzucone ziarenko bułki tartej skwierczy natychmiast ) wkładamy
delikatnie kotlety (jeśli garnek zbyt mały, smażymy partiami, po dwa na
przykład). Dwiema drewnianymi łyżkami (bądź plastikowymi, byle nie o
ostrych krawędziach) obracamy walce mięsa w tłuszczu dbając, by nie
przebić konstrukcji. Smażymy, często obracając, aż osiągną piękny, złoty
kolor.
Całość można zrobić we frytkownicy i to pewnie będzie prostsze.
Kotlety de volaille smakują z frytkami i sałatą ze śmietaną (przyprawianą solą, pieprzem, cytryną i cukrem).
Kuchnię,
co wrażliwsi na zapachy wietrzą parę godzin. Pozostali długo po posiłku
cieszą się, że zapach nadal się unosi. To już kwestia gustu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz