poniedziałek, 7 stycznia 2013

Śliwki w occie

Tak generalnie to nie robię przetworów i zapasów na zimę. Bo nie umiem większości, bo przeraża mnie wielogodzinna praca, bo nie mam gdzie przechowywać słoików (gdyż w moim garażu autko ma cieplutko, a przetwory przy okazji też).
Są jednak dwa wyjątki: ogórki kiszone w słoikach i śliwki w occie.  Jedno i drugie nie wymaga szczególnej zimnicy, by się nie psuły. Jedno i drugie nie wymaga pasteryzacji. Jedno i drugie kupowane w sklepach smakuje zupełnie inaczej.
Śliwki w occie, choć można je już kupić w wielu sklepach są z reguły rozbabrane i się rozpadają jak tylko  je dotknąć. A cały ich cymes to słodko kwaśny smak i jędrność. Są jednym z najlepszych dodatków do mięs na zimno, pasztetów, a nawet zwykłej szynki.
W sieci jest wiele przepisów. Ten, który stosuję, pochodzi ze starego wydania „Kuchni polskiej”. Tylko pozornie jest pracochłonny. Jedyna niedogodność to fakt, że gar ze śliwkami stoi nam w kuchni przez 4 dni. Jednak każdego dnia interesuje nas przez kilka minut. Trochę dłużej przygotowanie pierwszego dnia i trochę dłużej ostatniego, gdy śliwki lądują w słoikach.
Na śliwki w occie potrzebne są…..śliwki. Węgierki drobne, nieprzejrzałe. Myjemy w dużej ilości zimnej wody, odrywamy ogonki. W większości przepisów każą je nakłuwać. Mnie tam się nigdy nie chciało i jakoś nie pękały.
Wsypujemy je do dużego garnka. W innym garze zagotowujemy (proporcje na 1 kg śliwek) 750 ml wody. Gdy się zagotuje dodajemy 25 dg cukru i wlewamy pół szklanki (ok. 125 ml) octu spirytusowego, 10-cio procentowego. Dosypujemy trochę mielonego cynamonu, sporo goździków i opcjonalnie ziele angielskie.
Gdy zalewa się zagotuje przelewamy ją, gorącą, do gara ze śliwkami. Gar przykrywamy ściereczką. Na dziś mamy fajrant.
Następnego dnia zlewamy zalewę znad śliwek, zagotowujemy i znów zalewamy gorącą śliwki. Mamy fajrant.
Dnia trzeciego robimy dokładnie to samo, co drugiego. Fajrant też się powtarza.
Czwartego dnia zlewamy zalewę, a w czasie, gdy się zagotowuje zimne śliwki układamy w słoikach. Oczywiście czystych, wyparzonych (albo jak ja to robię świeżo umytych w zmywarce, a zakrętki, wrzucone do miski, po prostu zalewam wrzącą wodą z czajnika , a potem wysypuję na czystą ściereczkę i dosuszam).
Teraz przy pomocy chochli do zupy zalewam śliwki gorącym octowym syropem i natychmiast zakręcam. Płyn musi przykryć śliwki. Nooooo i jak wystygną to można sobie przenieść do miejsca magazynowania. Gwarantuję, że się nie zepsują nawet dwa lata.
P.S. Informacja dla Ewy: do umycia dwa garnki, ale po 4 dniach dopiero
P.S.P.S. Jak ktoś ma więcej śliwek , ale kłopot z obliczeniem proporcji składników to polecam się – obliczę. Ostatecznie jestem z zawodu laborantem chemicznym i tyle mi zostało, że umiem obliczać proporcje;-)))))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz