poniedziałek, 4 lutego 2013

Dorada pieczona



Po raz pierwszy kupiłam doradę (bo nie było pstrągów) i przyznam, że nie spodziewałam się, że to taka smaczna ryba.
Pogrzebałam po necie szukając przepisu i korzystając z wielu zrobiłam po swojemu.
Po mojemu wyszła bardzo dobra.
Ryby opłukałam i bardzo dokładnie osuszyłam, także w środku. Posoliłam, oprószyłam pieprzem świeżo zmielonym. Do wnętrza każdej z ryb włożyłam po dwa pół plasterki cytryny (wcześniej sparzonej, bo plasterki były ze skórą) i po ząbku czosnku podzielonym na kawałki. Każdą rybę owinęłam boczkiem. Ryby poukładałam na blasze, wyłożonej folią aluminiową i posmarowanej olejem. Także z wierzchu ryby posmarowałam cieniutko olejem. Następnie posypałam mieszanką ziół do ryb i dodatkowo tymiankiem. Obok na blasze poukładałam grube plastry ziemniaków, obgotowane wcześniej we wrzątku przez 5 minut. Ziemniaki posypałam solą i kminkiem.
Ryby i ziemniak są gotowe po 25-30 minutach od chwili wsunięcia blachy do pieca, nagrzanego do 180 st. C. Proponuję na ostatnie 5 minut (czego ja nie zrobiłam, a szkoda) włączyć funkcję grill lub podnieść blachę poziom wyżej, by ryby bardziej się zrumieniły

2 komentarze:

  1. Aleś się kobieto rozszalała w kuchni. Tylko człowiek na chwilę zniknął, już ma zaległości. Pstrąga w folii uwielbiam, dorady nie próbowałam. Ale chwilowo nie spróbują, bo moi znowu zamówili... hamburgery ;o)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorada wyszła przez przypadek ... uaktywniłam się ostatnio na blogach, bo to mi pozwala trochę się oderwać od realu;-))))

      Usuń