Zastanawiam się czy zamieszczać zdjęcia. Szare kluchy
bowiem, wyglądają jak…..szare kluchy. Szczególnie w wersji takiej jak lubi T.,
mąż znaczy. Jednak uznałam, że inaczej nie będziecie wiedzieć o czym właściwie
mówię.
Szare kluchy, w wersji ładniejszej, gdzie są widoczne
pojedyncze kluseczki robiła moja mama jako dodatek do czerniny. W wersji
ulubionej przez T., a przeze mnie polubionej, szare kluchy robiła moja
teściowa.
Porządne szare kluchy są z sobą połączone, sklejone nieco,
choć wcale nie są zlepioną masą.
Ok. 20-25 dg dobrego, chudego, wędzonego, ale nieparzonego
boczku kroję w kostkę, wrzucam na suchą rozgrzaną bez przesady patelnię i
wysmażam. Gdy się lekko skurczy dodaję 3 łyżki oleju, zmniejszam grzanie i
pomalutku wysmażam boczek do zgrabnych skwarek. Gdy gotowe odstawiam, mogą
sobie wystygnąć.
80 dg ziemniaków ścieram na tarce lub w malakserze
najdrobniej jak mi maszyna pozwala. Gdy robię kluchy z letnich ziemniaków,
które mają dużo wody, odstawiam ziemniaczaną masę na ok. 15 minut i zlewam znad
ziemniaków trochę wody. Ale oczywiście nie osuszam masy do cna, bo cały cymes
szarych kluch zawiera się w skrobi, która w większości jest w wodzie
ziemniaczanej.
Z zimowych ziemniaków nie odlewam wody. Do masy ziemniaczanej
dodaję sól, pieprz mielony, pół jajka i mąkę pszenną. Mieszam. W międzyczasie
zagotowuję duży gar wody, mocno osolonej.
Gdy woda wrze, nieco zmniejszam pod nią grzanie i kładę na wrzątek
niewielkie kluseczki, za każdym razem zanurzając łyżkę w wodzie. Gdy całe
ciasto zamieniło się w kluski, dokładnie mieszam i czekam aż się kluchy
zagotują (bez przykrycia bo na bank wszystko wykipi!). Następnie odlewam na
sito i…prawie natychmiast wracam z kluskami do garnka. Po prostu nie można ich
dokładnie odcedzić, jak na przykład robi się to w przypadku makaronu czy
pierogów. Garnek z kluskami wraca na piecyk, ale mocno redukuję grzanie. Ot,
tyle co gorąco się utrzymuje. Do klusek przekładam skwarki z tłuszczem,
energicznie mieszam i pozwalam się potrawie zagotować oraz…zlepić.
Podawać trzeba kluski od razu, gorące. My nie lubimy
odgrzewanych, ale są amatorzy, którzy odgrzewają kluski na patelni, z odrobiną
wody i uważają, że są nawet lepsze. Nie potwierdzam.
Do szarych kluch niezbędna jest kiszona kapusta.
Niby każdy
wie jak ją przyrządzić, tylko, że każdy robi ją inaczej. Moja wersja zakłada,
że do garnka o grubym dnie wkładam łyżeczkę smalcu (można zastąpić olejem, ale
to ze szkodą dla smaku. Kapucha lubi smalec i już!). Zanim się dobrze rozgrzeje
już wrzucam sporą cebulę, pokrojoną w piórka, a po chwili jedno winne, nieduże
jabłko, obrane ze skórki i pokrojone w plasterki cienkie. Duszę razem do
chwili, gdy jabłko prawie się rozpada. Teraz dodaję poszatkowaną kiszoną kapustę,
dwa listki laurowe, roztłuczone w moździerzu ziarnka ziela angielskiego, trochę
kminku i pieprzu czarnego oraz łyżeczkę cukru. Mieszam, podlewam odrobiną wody
i na średnim ogniu, pod przykryciem duszę. Czasem zaglądam i ewentualnie
uzupełniam wodę dbając, by nie było jej nigdy w nadmiarze. Gdy kapusta miękka
można podawać – taką ja lubię najbardziej, albo dodać płaską łyżkę mąki,
energicznie zamieszać i kapustę zasmażać przez kilka minut – jak lubi T.
Wielkopolskie (a może nie tylko?) szare kluch to super
jedzonko. No i nadaje się jako danie postne, jeśli ktoś umie przymrużyć oko na
boczek i smalec.
Uwielbiam szare kluchy!!!
OdpowiedzUsuńJak pół jajka????
;-)))) Rozbijam jajko do kubeczka, roztrzepuję, pół do klusek, pół ....dla Bazyla czyli labradora maści czarnej;-))) No 80 dg ziemniaków (3 spore porcje klusek) całe jajko to za dużo, kluski mogą być za twarde.
OdpowiedzUsuńLubie te kluchy.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) zasmakowałam ponad rok temu...ale przepisu nie zdążyłam "wyciągnąć".
OdpowiedzUsuń