Młoda kapusta, jako dodatek
to dla mnie sezonowy rarytas. Zresztą kapustę lubię w każdej postaci, ale młodą
szczególnie. Przyrządzam ją nieco inaczej niż białą, zimową.
Wczesna kapusta zawiera
mnóstwo wody i … chemii myślę. Stąd szatkuję ją, wkładam do sita i przelewam
wrzątkiem. Gdy odcieknie przekładam do miski, dodaję łyżeczkę soli i łyżeczkę
cukru. Mocno wyduszam, by ją zmacerować i skrócić czas gotowania.
Do wysokiego garnka wkładam
kawałek smalcu (wiem, wiem…. kalorie, ale kapusta wszelka lubi smalec, a ja
lubię kapustę). Gdy zaczyna się rozpuszczać wrzucam zmacerowaną kapustę, dodaję
średnią cebulę pokrojoną w cieniutkie ćwierć plasterki, 2 listki laurowe,
rozbite w moździerzu ziarna ziela angielskiego i pieprzu ziarnistego, pół
łyżeczki kminku mielonego (może być oczywiście w ziarenkach, ale T., mąż znaczy
nie lubi), kolejną łyżeczkę cukru oraz pół kostki rosołowej. Energicznie
mieszam i znacznie zmniejszam grzanie. Duszę i bardzo uważam, by się nie
przypaliło. Zwracam uwagę, że nie dodaję wody. Młoda kapusta ma jej sporo i ją
puszcza. Jeśli kapusta późniejsza (choć nadal młoda) i wody już tak wiele nie
ma, można dodać – ale odrobinę. Po około 20 minutach kapusta zmniejsza objętość,
co najmniej do ¼ pierwotnej. Teraz dodają 2 łyżki octu spirytusowego i jeśli
trzeba jeszcze trochę cukru, bo kapusta ma mieć winny, słodko-kwaśny smak. Zagotowuję
bez przykrycia i wyłączam grzanie. Niech postoi z pięć minut odkryta i odda
opary octu do końca. Teraz najlepiej dodać jeszcze garść świeżego, siekanego
koperku. Niestety koperku T. także nie lubi.
Mimo to kapustka tak zrobiona,
jak dla mnie, może być osobny daniem. „Uwielbiam ją i ona tańczy dla mnie”
;-))))))))))))))))
Ona dla mnie też tańczy;-)
OdpowiedzUsuńI ona tańczy dla nas;-)))) Przy najbliższym tańcu - zapraszam
UsuńZnowu podajesz coś, co ja lubię bardzo. Taka kapousta to i z pieczywem jest smaczna, jako pełne danie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń