Dlaczego jeszcze raz? Ano dlatego, że mam kilka spostrzeżeń,
nabytych podczas wielokrotnego przygotowywania pizzy. Opowiem po kolei jak ją
robię zwracając uwagę na ważne szczegóły.
Najpierw składniki na ciasto. Z tego samego ciasta można zrobić
np. foccacię (takie pieczywo):
-250 gram mąki tortowej typ 450 ( może być mąka
wrocławska, ale polecam tortową)
- 150 ml ciepłej wody
(miło ciepłej, a nie gorącej)
- 1 łyżeczka cukru
- 1 łyżeczka soli
- 2 łyżki oleju.
- 1 op. drożdży instant
– 7 gram
(tu muszę zrobić coś, czego nigdy nie robiłam, a mianowicie polecić producenta.
Ja konsekwentnie używam Dr. Oetker. Zdarzyło się, że użyłam innej marki –
oszczędzę nazwę – i po prostu drożdże nie „ruszyły”)
Czasem słychać, że niektórzy nie podejmują się robić ciasta
z drożdżami instant, bo ciasto nie wyrasta. Może to być wina drożdży, ale też
może być, że drożdżom instant należy dać szansę.
Szansa dla drożdży i rzecz jaką w pierwszej kolejności
należy zrobić przygotowując pizzę to rozpuszczenie
w 150 ml ciepłej wody cukru, a następnie dodanie drożdży i bardzo dokładne
wymieszanie. Po czym zostawiamy w spokoju na ok. 15 minut. Przez ten czas
drożdże zapracują. Na płynie utworzy się gruba warstwa takiej pianki. To
niezbity dowód, że obudziliśmy drożdże do życia. Jeśli pianka i to w grubej
warstwie nie powstanie to…trzeba iść do sklepu po nowe drożdże albo innej firmy.
Natomiast nigdy nie wyrosło mi ciasto drożdżowe, gdy suche
drożdże dodawałam, zgodnie z przepisem, wprost do mąki, bez robienia zaczynu. Nie
twierdzę, że się nie da, ale mnie się nigdy nie udało.
Wracając do pizzy: przesiewamy
do miski mąkę, dodajemy sól i mieszamy ręką, by sól nie została na wierzchu, bo
drożdże nie przepadają za nią. Dodajemy
dwie łyżki oleju i wgniatamy go w mąkę. Teraz dodajemy zaczyn drożdżowy. No i
wyrabiamy. To bardzo ważne dla wyrastania ciasta drożdżowego. Najpierw mamy
wrażenie, że jest za dużo wody. Nie zrażamy się i tę maź wyrabiamy ściskając
ręką i przepuszczając ją przez place. Po kilku ruchach ciasto nieco zgęstnieje.
Teraz można leciutko (ale naprawdę odrobinę) podsypać mąką i zaczynamy
wyrabianie. Uciskamy ciasto, podbieramy palcami i wciskamy mięśniem pod
kciukiem. I tak się bawimy co najmniej 10 minut. Mistrzowie kuchni twierdzą, że
dobrze jest co jakiś czas tym ciastem rzucić w blat czy w dno miski, by je jak
najbardziej napowietrzyć. Gdy ciasto jest
elastyczne i odstaje od ręki, tworzymy kulkę, wkładamy do miski, nakrywamy
ściereczką. Teraz w temperaturze co najmniej pokojowej ciasto zostawiamy w
spokoju na ok. pół godziny. Ale może
poczekać trochę więcej. W tym czasie ciasto podwoi objętość albo nawet potroi.
W czasie, gdy ciasto
wyrasta robimy sos. Można użyć ketchupu nieco go doprawiając ostrą papryką albo
kilku kroplami sosu tabasco. Ja robię sos z przecieru pomidorowego,
sprzedawanego w kartonikach. Na jedną dużą pizzę wystarczy 1/3 kartonika.
Ilość sosu to kwestia gustu. Z ilości, o jakiej mówię, powstanie pizza ani za
sucha ani zbyt przemoczona. Nie zapominajmy, że składniki pizzy także puszczą
swoje soki.
Przecier przyprawiam
szczyptą soli, czarnym, mielonym pieprzem, ostrą papryką, kilku kroplami
tabasco albo ostrą papryką w płatkach i koniecznie łyżeczką cukru. Dodaję także
suszone oregano, ale obowiązku nie ma.
Pozostałe składniki
pizzy to u mnie szynka pokrojona w paseczki (0k.70gr), kilka plasterków salami
albo kiełbaski chorizo albo kabanosów. Ale może też być sama szynka. Byle nie
za dużo.
I tu też ważna uwaga: pizza nie może być przeładowana. Jest
taka tendencja, że jak domowa to musi mieć wszystkiego nawalone po kokardy. Właśnie
nie! Niech ciasto całe pokryte będzie gęsto wędliną, ale w jednej warstwie.
Dalej przygotowuję
kilka krążków cebuli, dwa ząbki czosnku pocięte na plasterki, 3 połówki
brzoskwiń z puszki ( ja wolę ananasa z syropu, pokrojonego na niewielkie
kawałeczki). Dziś dodałam kilka zielonych oliwek pokrojonych na plasterki i
kilka pieczarek, też w plasterkach, co to smętnie czekały w lodówce.
No to przyjmijmy, że ciasto już wyrosło. Na stół lub stolnicę, przetartą odrobiną
mąki, wyjmujemy ciasto. Lekko je rozwałkowujemy nadając okrągły kształt. Blachę
z piekarnika smaruję odrobinką (dosłownie odrobinką) oleju. Przekładam ciasto
na blachę i je jeszcze rozciągam tworząc nieco grubszy brzeg. Z tej ilości
ciasta powstanie duża pizza wypełniająca standardową blachę z piekarnika.
Gdy
do stołu zasiadały trzy osoby to robiłam dwie pizze (na osobnych blachach. Po
upieczeniu się pierwszej i wystawieniu jej na stół, do pieca wędrowała druga) Obie
z półtorej ilości składników. Były dwie, ale wówczas nieco mniejsze.
Teraz na ciasto
wykładamy sos i rozsmarowujemy, pozostawiając niezamalowane brzegi. Na sosie
układamy wędlinę, a na nią pozostałe składniki, ale wszystkich razem nie może
być zbyt dużo. One co najwyżej mogą utworzyć jedną warstwę i to wcale nie za
gęstą. Układamy więc cebulę, czosnek, owoce. W czterech miejscach dokładam
jeszcze całe papryczki chilli. Nikt ich nie zje, ale ona odda pizzy aromat i
ostrość.
Teraz pizzę posypujemy
tartym serem. No i z tym też nie wolno przesadzić. Warstwa sera nie może
byś zwarta. Ja używam gotowej startej mozzarelli ( w woreczkach 150 gramowych np.
z Biedronki) i na tę dużą pizzę wysypuje tylko pół opakowania (drugie pół
należy szczelnie zawinąć w woreczku, nawet zawiązać gumką i wsadzić do lodówki –
wytrzyma ok. tygodnia) Można użyć innego dobrze topiącego się sera, ale też w
niedużej ilości.
Przygotowaną pizzę
zostawiamy w spokoju na czas rozgrzania piekarnika. A ten musi być bardzo
gorący, 230-240 stopni. Gdy mamy pewność, że się nagrzał wstawiamy na środkowy
poziom blachę z pizzą. Pieczemy 7 minut.
W każdym razie w moim piekarniku
dokładnie tyle. Jeśli piekę dwie blachy, to gdy wystawiam pierwszą dbam, by
piec za bardzo się nie wychłodził i wstawiam następną.
Ja Wam mówię, że to naprawdę dobre jest… i pachnie jak-nie-wiem-co!
P.S. Moje zdjęcia to nie mistrzostwo, niestety. Kolorki są mało prawdziwe ;(( Zepsuł mi się aparat, a aparat w moim telefonie mnie nie lubi :((
P.S. Moje zdjęcia to nie mistrzostwo, niestety. Kolorki są mało prawdziwe ;(( Zepsuł mi się aparat, a aparat w moim telefonie mnie nie lubi :((
Łe, nie ma prawdziwej pizzy bez bawolego sera! :)
OdpowiedzUsuńA tak poważniej - robię wszystko na oko i na normalnych drożdżach - jakoś wychodzi - na ogół każda inna. Sos na bazie koncentratu tak, keczup nie (paskudztwo!), czosnek tak, cebula nie, szyneczka domowa albo żadna, ser dowolny i krojony a nie tarty, chociaż tarty tez bywał, a poza tym co do głowy wpadnie. Temperatura ile fabryka dała i pieczenie nie na czas, tylko na kolor.
Muszę kiedyś spisać co robię i jak, a i do twoich receptur mam zamiar sięgnąć - na razie kupiłem kg mąki kartoflanej na kluski śląskie. :D
Kneziu..... ile tych klusek chcesz zrobić skoro aż kilogram kartoflanki nabyłeś? ;-))))))
UsuńNo w moim piecu na kolor nie robię nigdy, bo wówczas spód już się nie daje kroić. Już szybciej na zapach - jak zaczyna pachnieć jak w dobrej pizzerii, a pies niby bez powodu stoi twardo w przejściu do kuchni znaczy, że minęło moich 7 minut;-)))
Mam węża w kieszeni - pół kilograma kosztowało prawie 4 złote, a kilogram 4,50 - będzie na dwa razy. :)
UsuńJa piekę z miską wody pod spodem blachy i jest ona zawsze węższa niż piecyk - tu widzę typowa blachę zajmującą sztywno cała powierzchnię. Ona u mnie daje taki sam efekt. miska z wrzątkiem i mniejsza blacha - będzie dobry kolor bez przypalenia i cienka skórka :D
Rachunek ekonomiczny na kartoflance jest mega przekonujący;-)))) Poza kluskami można jakieś krochmalenie odstawić;-)))))
UsuńNawet nie żartuj - mąka kartoflana idzie do różnych potraw, jak chociażby do karpatki i kremów budyniowych - skończyła się, to kupiłem kolejny kilogram, ale jak kluchy się udadzą to zniknie szybko. :)
UsuńKiedyś często robiliśmy z żona pizzę. Wiadomo - troje dzieci, w tym dwóch chłopaków po 180 cm - więc nawet nie wiem, czy robiliśmy dobre te pizze. Wszystko bardzo szybko znikało.
OdpowiedzUsuńByły to pizze a'la Kneż - to znaczy bez przepisu. Jednak cokolwiek robiliśmy, zawsze były trochę przypalone od spodu.
Taki chyba piec - więc to nas zniechęciło.
Jednak teraz chyba spróbuję Twego przepisu na ciasto - bo wiadomo, reszta to czysta poezja. Każdy smakują inne rymy. Jednak fundament powinien być solidny i sprawdzony.
Przeglądając temat klusek nie znalazłem nigdzie żadnej wzmianki o moich ulubionych kluskach z tartych surowych ziemniaków. Jeżeli to prawda a nie przeoczenie, będę musiał coś takiego wrzucić u siebie na blogu.
Pozdrawiam
A'la Keź bardzo mi się podoba, szczególnie, że oznacza....bez przepisu ;-))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńPizza może sie przypalać jeśli jest umieszczona w piecu zbyt nisko. No i ja smaruję blachę cieniuteńką warstewką oleju - odrobinę rozsmarowuję dłonią.
A kluchy? Są, są!! W Wielkopolsce to szare kluchy i taką też mają u mnie nazwę;-))))
http://dlacorkiisynowej.blogspot.com/2013/02/szare-kluchy-i-kapusta-kwaszona.html
Kusi mnie taka "pizza" na samym zakwasie - ciekawe jak by smakowała?
UsuńZnaczy na zakwasie chlebowym?
UsuńTak, ale pszennym. :)
UsuńZ zakwasami jeszcze nie eksperymentowałam. W ogóle do chleba przymierzam się już jakiś czas. Znaczy próbowałam, ale dumy nie doświadczyłam;-)
Usuń